Polacy – ewangelicy

Wielce Czcigodny Jubilacie!

W tak pięknym, doniosłym dniu życzymy Ci najserdeczniej wielu dalszych lat życia w zdrowiu, pomyślności, spełnienia planów i pragnień, odczuwania
piękna każdego dnia.
Dziękujemy za wielkie dobro, którym obdarzałeś i obdarzasz ludzi.

Przyjaciele – współwyznawcy

        Paweł Wacławik urodził się 24 października 1921 roku w Ustroniu, jako najstarszy z trojga dzieci Jana Wacławika i Ewy z domu Drózd. Rodzice posiadali na 8-hektarowe gospodarstwo rolne, a także wapiennik, zbudowany w 1926 roku na zboczu pagórka Kopieniec. W 1928 roku ojciec Pawła zginął tragicznie we własnym kamieniołomie. Dwa lata po tym matka – wdowa wyszła za mąż za Jana Hławiczkę. Paweł, po ukończeniu sześcioklasowej szkoły powszechnej (1933 r.), rozpoczął naukę w Państwowym Gimnazjum Klasycznym im. A. Osuchowskiego w Cieszynie. Po czterech latach nauki zdał tzw. małą maturę. Ze względu na planowane studia medyczne lub leśnictwo, kontynuował naukę w liceum, w klasie o typie przyrodniczym. Po latach wspominał, że łacina z gimnazjum bardzo mu się przydała. Miał zapał do sportu, do piłki nożnej, ale matka uznała, że więcej zyska uprawiając tenis, bo to elegancki sport i kupiła mu rakietę, która stała się jego pasją. Maturę zdał w maju 1939 roku. Trzy miesiące później wybuchła wojna.

        Śląsk Cieszyński wraz z całym polskim Śląskiem został włączony do III Rzeszy. Odmowa przyjęcia volkslisty stanowiła poważne zagrożenie. Ażeby nie utracić majątku i uniknąć prześladowań Hławiczkowie przyjęli niemiecką volkslistę.

        Piec wapienny działał pełną mocą przez całą wojnę. Paweł, który volkslisty nie przyjął, przez rok pracował w gospodarstwie domowym, ale narastające wobec Polaków represje skłoniły go do zgłoszenia się w urzędzie pracy (Arbeitsamt). Tam został skierowany na przymusowe roboty przy regulacji Odry w okolicach dzisiejszej Oławy. Praca była bardzo ciężka. Matka Pawła wykorzystała kontakt z ważną osobistością z Wrocławia i za sutą łapówkę (wędzona kita świni i kilkaset marek) załatwiła synowi pracę posłańca w firmie tejże osobistości. Ale Paweł musiał przyjąć volkslistę, a tym samym stał się poborowym i w 1942 roku wcielono go Wehrmachtu . Uzyskane wcześniej prawo jazdy uchroniło go od skierowania na front. Lata wojny spędził w służbie geodezyjnej we Francji i w Rosji, m.in. pod Kaukazem. W 1944 roku dostał się do rosyjskiej niewoli, a w sierpniu 1945 roku wrócił do kraju.

        Za namową kuzyna (później architekta) jesienią tego roku Paweł rozpoczął studia w Akademii Lekarskiej w Gdańsku. Obawiał się, czy zostanie przyjęty, służył przecież w Wehrmachcie, toteż szczęśliwie wykorzystał odpowiednio skorygowane zaświadczenie jego brata: „Jan Wacławik wraca z niewoli amerykańskiej, należy mu udzielić wszelkiej pomocy”. Jako student wyróżniał się. Po zdanym z wynikiem bardzo dobrym egzaminie z anatomii prof. Michał Reicher proponował mu asystenturę.

        W Gdańsku intensywnie grywał w tenisa. Jego częstym sparingpartnerem był fizyk prof. Ignacy Adamczewski. Kiedy Paweł zjawił się na egzaminie z fizyki, profesor wziął indeks, wpisał ocenę bardzo dobrą i zaproponował wspólną grę w deblu. Tworzyli czołową parę na Wybrzeżu. Zdarzyło im się rozegrać spotkanie nawet z mistrzowską parą Władysław Skonecki*), Jerzy Księżopolski. Skonecki wiedział, że grają przeciw „profesorowi” i ustalił z partnerem grać trochę „na niby”. Pierwszego seta debel Skoneckiego wygrał 7:5, ale w drugim już było gładkie 6:0

(*Władysław Skonecki – w latach 50. czołowy tenisista Europy, klasyfikowany na piątym miejscu, wielokrotny mistrz Polski, w latach 1951-56 przebywał na emigracji)

        Dnia 5 sierpnia 1950 roku Paweł Wacławik poślubił ustroniankę Wandę Hławiczkę (ur. 7 sierpnia 1928 r.), córkę Karola i Heleny z domu Sikora. Młodzi zamieszkali w dolnym Ustroniu, w dziewiętnastowiecznej kamienicy fabrycznej przy Dębie Sobieskiego, zwanej Donatówką. Rok później ukończył w Gdańsku studia, w uczelni, która została przemianowana na Akademię Medyczną. Pracę zawodową rozpoczął w Szpitalu Śląskim w Cieszynie, w którym, jak to wspomina, zastał znakomity zespół lekarzy. W 1953 roku, został skierowany na półroczny kurs neurologii do Instytutu Psychoneurologicznego w Pruszkowie koło Warszawy. Po powrocie z kursu, mając zaliczony I stopień specjalizacji, prowadził poradnię neurologiczną w Cieszynie. W latach 1955-1960 pracował w Klinice Neurologicznej Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu Rokitnicy, gdzie był asystentem prof. dra Władysława Chłopickiego, znanego polskiego neurologa i psychiatry. Tam też uzyskał II stopień specjalizacji z neurologii. W 1961 roku powrócił do szpitala w Cieszynie, gdzie otrzymał pozwolenie na zorganizowanie i prowadzenie oddziału neurologicznego, którego został ordynatorem, z dniem 1 stycznia 1963 roku. Na tym stanowisku pozostawał 30 lat i był to wówczas najdłuższy staż pracy w Szpitalu Śląskim w Cieszynie.

        Trudno w krótkim wspomnieniu przedstawić pół wieku pracy zawodowej Pawła Wacławika. Zwróćmy jeszcze uwagę, że wojna, którą szczęśliwie przetrwał, to sześć lat wyrwane z młodości, z aktywnego i twórczego życia. Oddział neurologii w cieszyńskim szpitalu tworzył praktycznie od zera. Wówczas neurologia, zwłaszcza polska stawiała pierwsze kroki w skutecznym działaniu terapeutycznym. Specjalistyczna rehabilitacja ruchowa pacjentów z porażeniami, niedowładami ruchowymi wykorzystująca urządzenia techniczne niemalże nie istniała. Doktor Paweł Wacławik, również dzięki doświadczeniom wyniesionym z uprawianego wyczynowo sportu, analizował przypadki pacjentów, którzy utracili sprawności ruchowe i proponował nowatorskie formy pomocy. Projektował oryginalne przyrządy, które, biernie dla pacjenta uruchamiały zwłaszcza kończyny; także inne, w których pacjent wspomagał działanie urządzeń. Starał się zapewnić rozpoczęcie rehabilitacji jeszcze w fazie łóżkowej, w szpitalu. Pasjonatów szczegółowego, technicznego rozrysowania jego projektów, znalazł wśród uczniów szkół technicznych, którzy w warsztatach szkolnych wykonywali prostsze konstrukcje, a do trudniejszych życzliwe dyrekcje zakładów przemysłu maszynowego udostępniały najlepszych narzędziowców. Metodami i efektami neurologii cieszyńskiej interesowali się wybitni specjaliści m.in. akademii medycznych w Gdańsku i Krakowie, którzy na miejscu wysoko oceniali metody i osiągnięcia dr. Pawła Wacławika.

        Dr Paweł Wacławik jest wzorem nienagannej postawy etycznej, która może być przykładem dla młodych, uczących się kolegów. W trakcie zatrudnienia miał wiele empatii i cierpliwości w sto-sunku do swoich pacjentów, co wraz z ogromną wiedzą i doświadczeniem dawało chorym najlepszą opiekę. (Z wniosku o nadanie „Odznaki Honorowej za Zasługi dla Województwa Śląskiego”.)

        Po przejściu na emeryturę z cieszyńskiego szpitala, pracował jeszcze w ograniczonym wymiarze poza nim, aż do jubileuszu 50. lat pacy zawodowej.
Autorowi tej krótkiej, skromnej próby przedstawienia życia JUBILATA z okazji JEGO 100. URODZIN, zdarzyło się mieć z Nim kontakt, jako lekarzem ordynatorem, kiedy to dwie bliskie autorowi osoby, zachorowały i leczone były na oddziale neurologii. Rokowania mogły być bardzo poważne. Mimo zagrożeń, zostały wyleczone i we wdzięcznej pamięci zachowały znakomitego Lekarza, a także Człowieka niezmiernie przyjaznego i życzliwego.

        Rodzinna tradycja zawodu neurologa przeszła z ojca na syna. Zawód ten kontynuuje doktor Andrzej Wacławik, absolwent Akademii Medycznej w Warszawie, obecnie profesor zwyczajny na Uniwersytecie Wisconsin w Madison (University of Wisconsin-Madison) w Stanach Zjednoczonych i członek Amerykańskiej Akademii Neurologicznej. Córka, Małgorzata Wacławik-Syrokosz, ukończyła chemię na Politechnice Gliwickiej. Początkowo pracowała w przemyśle (Polifarb Cieszyn Marklowice), a następnie była nauczycielką Zespołu Szkół im. Władysława Szybińskiego w Cieszynie. Jako ewangeliczka, wybrana do Rady Parafialnej w Cieszynie, w bieżącej kadencji jest jej wiceprezesem.

        Jubilata, którego w ostatnich dwudziestu latach dotknęły różne dolegliwości zdrowotne, ograniczające jego fizyczną sprawność, pasjonują różne dyscypliny sportowe, a prze wszystkim ukochany tenis. Kibicuje Idze Świątek i Hubertowi Hurkaczowi. Pilnie ćwiczy, również z pomocą rehabilitantów, pragnąc odzyskać sprawność poruszania się. Dużo czyta, ogląda filmy, wybierając tematykę o charakterze dokumentalnym.

        Rodzina 100-lecie już obchodziła, ponieważ w obawie przed czwartą falą pandemii, syn Andrzej przyjechał z USA wraz z rodziną już w sierpniu. Wielką radość sprawiło Jubilatowi spotkanie z siostrą Heleną, która zbliża się do swoich 98. urodzin.

        Tyle wspomnień z długiego i bogatego życia, a przecież wydawało się, że obchodzona radośnie „90” była tak niedawno… I znowu pozostały miłe wspomnienia, a pogoda ducha pozwala cieszyć się z każdego dnia.

Jan Puczek

(Powyższy artykuł ukazał się w nr 10/2021 "Wieści Wyższobramskich", w Cieszynie)