Autor: Józef Szymeczek
25 marca 2019 minęła 90 rocznica śmierci nauczyciela, działacza narodowego, pisarza i poety śląskiego Jana Kubisza (1848-1929). Dzieło poetyckie Kubisza nie jest zbyt obszerne, tworzy go kilka małych tomików prostych wierszy. Za swego życia nie był uznawany za wielkiego poetę narodowego. Czytelnicy i słuchacze nie podniecali się walorami artystycznymi czy wykwintnymi figurami poetyckimi jego wierszy. Chwalili je za ich prostotę i za zawartą w nich wiarę w Boga i w dobroć człowieka. Wiersze były często odczytywane na wieczorkach i zabawach narodowych, budując sławę poecie. Dwa najpopularniejsze z nich (Ojcowski dom i Płyniesz Olzo) zyskały później melodie i stały się popularnymi pieśniami. Obie pieśni szybko przyswoił sobie lud śląski – tę drugą Nad Olzą (Płyniesz Olzo) w sposób szczególny.
Już w 1934 r. redaktor cieszyński Władysław Zabawski pisał, że była „ulubionym śpiewem śląskim”, a w latach sześćdziesiątych minionego wieku nazywano ją w środowisku ewangelickim „hymnem śląskim”. Na ziemi cieszyńskiej, a na pewno na Zaolziu, taki status do dnia dzisiejszego wśród pieśni śląskich faktycznie posiada. Pieśń jest bardzo popularna, śpiewana przy wszystkich okazjach – na festynach, zabawach, weselach, zabawach sylwestrowych, nawet stypach pogrzebowych. Niestety jest ofiarą swego sukcesu. Jej popularność sprawia, że bywa skracana, niektóre wiersze zostają omijane, przez co treść pieśni w dzisiejszym wybrzmieniu się spłyca i zatraca swój pierwotny głęboki sens. Z tego powodu postanowiliśmy przypomnieć prawdziwe znaczenie słów tej pieśni i przekonać czytelników, że nie chodzi tylko o ludową piosenkę, ale pieśń o głębokim wymiarze religijnym, pieśń natchnioną, z wizją i posłannictwem aktualnym do dnia dzisiejszego.
Jan Kubisz urodził się w chłopskiej rodzinie w 1848 r. Ukończył niemieckie gimnazjum ewangelickie w Cieszynie i wobec spraw narodowych był początkowo obojętny. W czasach nauki we wspomnianym gimnazjum niemczyzna brzmiała dla niego jak śpiew anielskich chórów, a język polski nie budził ni dumy, ni uznania. Po ukończeniu gimnazjum spędził jeden rok w domu i poświęcił się samokształceniu. To pod wpływem nauczyciela w Końskiej, Adama Pinkasa i jego starszego kolegi Jerzego Buzka dokonała się zmiana w jego nastawieniu do polskości. Kubisz po roku spędzonym w domu poszedł do cieszyńskiego zakładu kształcenia nauczycieli i został pedagogiem o polskim przekonaniu narodowym. W 1869 r. objął posadę w Gnojniku i tam pracował aż do emerytury. Brał czynny udział w pracach narodowo-społecznych, co uważał za swój święty obowiązek. Szczególnie aktywny był w Czytelni Ludowej w Cieszynie, gdzie toczyło się całe życie kulturalno-oświatowe. Tu rozwijał się amatorski ruch teatralny, tu powstawały pierwsze wiersze okolicznościowe Kubisza. Sam je recytował i zyskał uznanie społeczności polskiej w Cieszynie. Jego utwory pojawiły się w prasie (Gwiazdka Cieszyńska i Przyjaciel Ludu). Debiut literacki nastąpił w Gwiazdce Cieszyńskiej w 1868 r. (Do panny młodej). Wiersz Do Olzy (znany też jako Płyniesz Olzo), późniejszy hymn ludu cieszyńskiego, pojawił się drukiem w wydanym pod pseudonimem „Szlązak” zbiorze poezji pod tytułem Niezapominajki (Cieszyn 1882). Wiersz Do Olzy jest ostatnim utworem tego tomiku. Po raz drugi pojawił się w zwartym zbiorze twórczości Kubisza Śpiewy starego Jakóba w 1889 r. Dla uzupełnienia podajmy, że Kubisz jest też autorem tomiku Z niwy śląskiej (Cieszyn 1902) i wspomnień Pamiętnik starego nauczyciela (Cieszyn 1928). W 1902 r. w Gwiazdce Cieszyńskiej ukazała się kolejna wersja tej pieśni w postaci zbliżonej do tej, jak ją dzisiaj znamy. Kubisz jest tedy piewcą rzeki i wyrazicielem powszechnego dla niej podziwu:
Płyniesz, Olzo, po dolinie,
Płyniesz, jak przed laty,
Takie same na twym brzegu
Kwitną wiosną kwiaty.
A twe wody w swoim biegu
Się nie zamąciły;
I tak samo lśnią się w słońcu,
Jak się dawniej lśniły.
Ale ludzie w życiu swojem
Zmienili się bardzo;
Zwyczajami, wiarą przodków
Ledwie że nie gardzą.
I dąb z dębem na twym brzegu,
Jak szumiał, tak szumi;
Lecz wnuk starą mowę dziadów
Ledwie że rozumie.
Na twym brzegu dawnym śpiewem
Słowik się odzywa;
A dziś śliczne pieśni nasze
Ledwie że kto śpiewa!
Jordan w ziemi Chananejskiej
Święte ma znaczenie:
W jego wodach Izraela
Lud brał oczyszczenie.
Więc z modlitwą uklęknąłem
W pokorze przed Panem:
Byś się stała, Olzo, takim
I dla nas Jordanem!
A tak kiedyś – gdy nad falą
Wiosną wiatr zawieje,
Wnuk usłyszy w fal twych szumie
Przodków swoich dzieje.
I usiądzie na twym brzegu
dumać nad przeszłością –
I żyć będzie dla swej ziemi
Czynem i miłością!
Skąd wzięły się inspiracje do napisania tego dzieła i o czym ono w ogóle jest – nad tym chcemy się zastanowić. Jan Kubisz był ewangelikiem. Najwyraźniejszym czynnikiem życia codziennego ewangelików była Biblia i ona dawała każdemu dniu wymiar niecodzienny, mistyczny. Ewangelicy wyznania augsburskiego (luteranie) obecni są na ziemi cieszyńskiej od czasów reformacji. Ewangelicy na Śląsku Cieszyńskim odegrali bardzo ważną rolę w procesie przekształcania tradycyjnego społeczeństwa feudalnego w nowoczesne społeczeństwo obywatelskie. Stali u początków szkolnictwa, prasy cieszyńskiej, zakładali organizacje społeczne, uczestniczyli w życiu gospodarczym, wydawniczym i politycznym. W czasie tych procesów transformacyjnych rozwinęła się u znaczącej ich części świadomość przynależności do polskiej grupy narodowej. Walka o pełne prawa wyznaniowe przekształciła się po ich zdobyciu (w 1861 r.) w walkę o prawa narodowe. Praca u podstaw i służba dla społeczeństwa, to hasła, które przyświecały działaczom tego okresu.
Znaczącą rolę w procesie uświadamiania cieszyńskich ewangelików w kierunku polsko-narodowym odegrał pastor warszawski ks. Leopold Marcin Otto (1819-1882), który w latach 1866-1875 był pastorem w Cieszynie. Ks. Otto miał poczucie misji od Boga i to nie tylko w sprawach wyznaniowych, ale i w kwestii narodowej. Miał przekonanie, że nie tylko on sam, ale i protestanci w Polsce mają do spełnienia specjalne zadanie. I tak jak naród polski miał być Mesjaszem narodów (koncepcje takie wygłaszał między innymi Adam Mickiewicz), tak wśród Polaków taką rolę, według ks. Otto, mogli odegrać ewangelicy. Ewangelicy powinni dążyć do tego, aby cały kraj, w którym żyją, stał się Królestwem Boskim, stał się jedną ściśle połączoną gminą chrześcijańską. W rozumienia ks. Otto miała to być zapewne gmina ewangelicka. Według oceny ks. Otto Polacy ewangelicy mieli wobec narodu spełnić nie tylko misję religijną, ale też narodową i cywilizacyjną.
Ks. Otto uważał, że taki jest zamiar Boga, a jeżeli już Bóg coś postanowi, to prędzej czy później musi to zostać zrealizowane. W jednym z kazań powiedział do wiernych: – Na cóżby was Chrystus Pan bronił i chronił przez tyle wieków, dlaczegóż was polską mową chwalących Boga światłem ewangelii obdarzył? Dlaczegoż między katolikami i Niemcami postawił? A to byście pod korzec tego światła nie stawiali, ale by ono z gór waszych szeroko na wszystkie strony, gdzie polska mowa brzmi, jasno przyświecało”[1].
Ks. Otto opuścił Cieszyn w 1875 r., ale jego mesjanistyczne wizje o znaczeniu i roli, jaką mają odegrać ewangelicy w narodzie polskim, znalazły na ziemi cieszyńskiej wielu naśladowców. Do najbardziej zagorzałych należał między innymi Jan Kubisz, który był uczniem pastora. Koncepcje ks. Otto żywo były przypominane w czasie jubileuszu 200-lecia założenia Kościoła Jezusowego w Cieszynie w 1909 r., kiedy zastanawiano się nad znaczeniem luteran cieszyńskich w historii protestantyzmu światowego i szukano wyzwań na przyszłość. Już wtedy w myśl idei ks. Otto formułowano tezę, że polscy luteranie cieszyńscy mają się stać fundamentem (szkieletem) Kościoła ewangelickiego na ziemiach polskich w nowej najbliższej przyszłości.
Trzeba jednak przy tym wszystkim pamiętać o tym najważniejszym. Aspiracje polityczne Polaków na ziemi cieszyńskiej wokół „nowej rzeczywistości” nie mogły przekroczyć kategorii marzeń. Cieszyniacy byli obywatelami monarchii habsburskiej, którą od 1867 r. nazywamy Austro-Węgrami. Wszelkiego rodzaju otwarte poglądy narodowe czy nawet panslawistyczne budziły wielkie podejrzenia o nielojalność wobec władz austro-węgierskich, czy nawet mogły być źródłem represji wobec ich głosicieli. W takiej sytuacji najbezpieczniej było posiłkować się Biblią i swe marzenia i programy polityczne przedstawiać za pomocą obrazów biblijnych. Tu nie było łatwo doczepić się do czegokolwiek. Nie mówiąc już o tym, że materia biblijna była dla ewangelików zjawiskiem żywym, o które opierali się w każdym dniu swego życia. Oparcie o Biblię było nie tylko bezpieczne dla głosicieli, ale również najbardziej zrozumiałe dla odbiorców. Najważniejszą zwrotką pieśni Płyniesz Olzo jest ta najrzadziej dziś śpiewana, która mówi, że w Ziemi Biblijnej płynie święta rzeka Jordan, w której lud Izraela „brał oczyszczenie”. Poeta chce, żeby Olza była dla nas takim Jordanem.
Dalszą ważną wskazówką do zrozumienia treści pieśni jest fakt, że zwarty tomik poezji, w którym pojawił się wiersz Do Olzy, zatytułował Kubisz Śpiewy starego Jakóba. Przypomnijmy tedy tę postać biblijną. Patriarcha żydowski Jakób (obecnie Jakub), należy obok Abrahama, Izaaka czy Mojżesza do postaci najważniejszych w historii narodu żydowskiego. To on walczył we śnie z Bogiem, przez co otrzymał imię Izrael, które rozciągnęło się później na cały naród. Od Jakuba Żydów nazywamy Izraelitami. Miał on dwunastu synów.
Najtrudniejszy los dzielić musiał syn przedostatni – Józef. Jego bracia zazdrościli mu miłości, którą darzył go ojciec; sprzedali go do niewoli egipskiej, okłamując ojca, że pożarły go dzikie zwierzęta. W czasie, kiedy sprzedano Józefa, był on synem najmłodszym. Beniamin urodził się później. Po długich latach nieurodzaj zmusi braci do szukania pomocy w Egipcie i tu przez przypadek zastaną swego brata Józefa, który jest bogatym człowiekiem, cieszącym się szacunkiem i uznaniem faraona. Józef swych braci pozna, oni jego nie. Da im tedy nauczkę, ale im wybaczy; i wszyscy, włącznie z starym Jakubem spotkają się w Egipcie. Jakub cieszy się, że rodzina się znów spotkała. Jest jednak jeden problem – Józef przybrał wszystkie cechy Egipcjanina. A jego synowie, wnukowie Jakuba, byli Egipcjanami w ścisłym tego słowa znaczeniu i „mowę swego dziada ledwie że rozumieli”. Stary Jakub jednak nie odrzuca tych wnuków i podobnie jak swym synom, przed śmiercią błogosławi i im. Przed śmiercią w obecności Boga złoży swoim wnukom, dwoma synom Józefa imieniem Manasses i Efraim, boże życzenie szczęścia w życiu (1Mojż 48, 1-22). Efraim i Manasses są uznani za bezpośrednich synów Jakuba. I to oni, nie Józef, dają imiona przyszłym izraelskim narodom, które wzejdą z 12 synów Izraela i otrzymają Ziemię Obiecaną. Wypowiedziane błogosławieństwo tyczy się dalekiej przyszłości, kiedy następcy tych dwunastu synów otrzymają Ziemię Obiecaną.
Zapowiedź starego Jakuba miała zostać zrealizowana kilkaset lat później, gdy Izraelici opuścili w dramatycznych okolicznościach Egipt i zmierzali do Ziemi Obiecanej. Prowadził ich Mojżesz, droga trwała 40 lat. Ze względu na fakt, że pokolenie egipskie Izraelitów było w wielu wypadkach nieposłuszne Bogu (kłaniali się obcym bogom, nie znali języka), ludzie, którzy wyszli z Egiptu, nie mieli dojść do celu. Nową generację wprowadził do ziemi obiecanej nowy wódz – Jozue. Do Ziemi Obiecanej wstąpił od wschodu przez Jordan. Tak stał się Jordan symbolem granicy między niewolą w Egipcie i wolnym, swobodnym życiem w Ziemi Obiecanej. Ten oto symbol pojawia się nie tylko w poezji Kubisza, ale również w szerokim dyskursie chrześcijańskim, setkach wierszy czy innych formach chrześcijańskiej twórczości artystycznej. Typowe są na przykład murzyńskie śpiewy spirytualne, które nawiązują do symboliki Jordanu w wyrazach pragnienia wolności.
Powróćmy do Kubisza i jego odnośników do Biblii. Symboli jest tu bowiem jeszcze więcej. Dla Jozuego przekroczenie Jordanu było trudne. Izraelici przekraczali rzekę wiosną, na przełomie marca i kwietnia, kiedy jej stan był wysoki z powodu tającego śniegu z góry Hermon – a to bardzo utrudniało warunki przejścia. Jak tylko do wody wstąpili kapłani z Arką Przymierza, wody rzeki zatrzymały się tworząc mur, a koryto rzeki natychmiast się osuszyło. Kiedy lud znalazł się na drugiej stronie, odpoczął w mieście Gilgal. I tu zdarzyły się dwie znamienne rzeczy. Doszło do oczyszczenia i obrzezania Izraelitów, którzy przez minione 40 lat nie stosowali tego zwyczaju. Jordan występuje tu jako symbol oczyszczenia narodu. Należy też w tym miejscu przypomnieć, że w innej epoce Jan Chrzciciel chrzcił w Jordanie tłumy, a w miejscu, gdzie doszło do oczyszczenia Izraelitów na koniec dokonał chrztu Jezusa (Mat. 3,5-16).
Po przekroczeniu Jordanu Jozue zawezwał 12 Izraelitów, po jednym z każdego rodu, aby po przejściu każdy z nich wyciągnął z koryta rzeki, z miejsca, gdzie stali kapłani z Arką Przymierza, kamień i przyniósł go na ramieniu na miejsce pierwszego odpoczynku do Gilgalu. Powiedział im przy tym: – Aby to było znakiem pośród Was, gdy Wasze dzieci w przyszłości pytać się będą: Co znaczą dla was te kamienie? Odpowiecie im, że wody Jordanu zostały rozdzielone przez Skrzynie Przymierza Pana, gdy przechodziła przez Jordan; zostały rozdzielone wody Jordanu i te kamienie są pamiątką dla synów izraelskich na wieki (Joz. 4, 6-7). Rzeka i jej atrybuty występują tu jako symbol pamięci o dawnych czasach. Wartości, które atrybuty rzeki przypominają, nie były dane ludziom przez człowieka, ale są wartościami przekraczającymi ludzki byt i mającymi boskie pochodzenie. Bo pamiętanie o tradycji, trwanie w wartościach ojców, życie narodowe, to przecież nie oznacza nic innego, jak tylko dotrzymywanie przykazania bożego „czcij ojca swego i matkę swoją”. Te kamienie związane z Olzą były dla Kubisza fundamentem naszej tożsamości. Ta rzeka, szum jej fal, jest substancją oczyszczającą nas z obcych naleciałości, umożliwiającą przez odkrywanie pamięci historycznej uczynić krok we właściwym kierunku, z historii do nowej rzeczywistości. Przez uczciwe, wytrwałe życie dla swej ziemi cieszyńskiej, chociaż znajdującej się w niewoli, tworzyć będziemy nową Polskę. Tak jak Izraelici przez wytrwałe dążenie doszli do celu do nowej Ojczyzny. Bo Bóg tak chciał! Warto w tym miejscu zauważyć, że bohater pieśni Kubisza – wnuk, który słyszy w falach Olzy „przodków swoich dzieje”, jest, podobnie jak wnukowie biblijnego Jakuba, renegatem, albo znajduje się na granicy renegactwa. To jednak jemu błogosławi stary Jakub („stary nauczyciel” Kubisz) i to jemu po oczyszczeniu przez poznanie prawdy będzie się należeć przyszłość w nowej rzeczywistości, to on „będzie żył dla swej ziemi”. Musi się wsłuchać w szum fal wody opływającej kamienie (pamiątki dla synów zaolziańskich na wieki) i poznać przodków dzieje. To poznanie prawdy odkrytej w Olzie będzie miało oczyszczający i wyzwalający efekt: – Poznajcie prawdę, a prawda was wyswobodzi (Jan 8,32). Musi przejść z Egiptu do Izraela, innymi słowy przekształcić się z wnuka chłopa śląskiego mowy polskiej, ale wykształconego w obcym języku, do uświadomionego narodowo obywatela nowego państwa polskiego. Bo Bóg tak chce! Ciekawe jest też, że wnuk znad Olzy nie jest Mickiewiczowskim romantycznym bohaterem zrywu. Mickiewicz widział we francuskiej waleczności ducha chrześcijańskiego, a Napoleona traktował niemal jako Mesjasza. Znana jest sentencja, że francuska waleczność jest synem ducha rycerskiego i wnukiem Jezusa Chrystusa[2]. Kubisz swemu wnukowi znad Olzy nie wkłada do rąk waleczności ani broni. Powołując się na wartości biblijne, interpretowane w tradycji ewangelickiej, uzbraja go w czyn i miłość. Polską romantyczną fantazję opasa ewangelickim etosem pracy dla swej ziemi. Autor niniejszego artykułu jest w pełni przekonany, że to właśnie mit Olzy, oparty o konotacje biblijne był główną przyczyną, dla której reżim komunistyczny, w czasie kiedy pieśń ta stała się popularną, w 1961 r. zmienił jej nazwę i z Olzy stała się ona Olszą (Olše).
W końcu Polska powstała, lecz marzenia ewangelików cieszyńskich nie w pełni się ziściły. Cześć ewangelików cieszyńskich (w tym również autor pieśni Płyniesz Olzo Jan Kubisz) przez podział Śląska Cieszyńskiego w 1920 r. do swej Ziemi Obiecanej nie dotarła. Zastali polską tkanką narodową poza – przez Boga obiecanym – państwem polskim. Na przekroczenie Olzy i oczyszczenie się z grzechów starej rzeczywistości (kłaniania się obcej władzy i posługiwania się obcym językiem urzędowym), i wstąpienie do nowej rzeczywistości było trzeba jeszcze zaczekać. Wody rzeki świętej z Cieszyniaków zaolziańskich Polaków nie zrobiły. Olza nie stała się dla Kubisza Jordanem, dlatego jej do końca swego życia nigdy nie przekroczył, nie ruszając się ze swego Gnojnika. Na spełnienie proroctw biblijnych trzeba było zaczekać jeszcze niespełna dwadzieścia lat. Kubisz tej chwili nie doczekał. Po swej śmierci jednak na pewno rzekę świętą przekroczył i do Ziemi Obiecanej dotarł, jak prawdziwym chrześcijanom przystaje.
Zakończenie
Egzegeci Pisma Świętego wykładają opowieść biblijną o Józefie, jego niewoli, przymusowego odstąpienia od tradycji rodzinnych, a potem cudownym powrocie do rodziny jako historię wybaczenie i odpuszczenia popełnionych grzechów. W tym kontekście można traktować jej przekaz jako nadal aktualny do dnia dzisiejszego. Postępująca asymilacja sprawiła, że dzisiaj niemal w każdej polskiej zaolziańskiej rodzinie znajduje się jakiś „syn Józefa”, czyli Czech (osiemdziesiąt procent uczniów szkół polskich wywodzi się z czesko-polskich małżeństw mieszanych). Współczesna aktualizacja biblijnej opowieści o Józefie zachęca nas do otwarcia serc, zwrócenia swej twarzy ku przyszłości, opuszczenie granic cieni przeszłości, poznanie prawdy, bogactw i tradycji regionu i budowaniu wzajemnych relacji wspólnego życia czynem i miłością dla Ziemi Cieszyńskiej.